Imieniny: Adolfa, Tymona, Leona

Wydarzenia: Dzień Czosnku

Świadkowie wiary

 fot. Fotolia.com

Sięgnął dna. Życiowego dna. Był młody, miał przed sobą perspektywy i świat stał dla niego otworem. Zachłysnął się złem, dającym na pozór szczęśliwe życie. Upadł po to, aby powstać... w Chrystusie.

 

Daniel jest wysokim, szczupłym, trzydziestokilkuletnim mężczyzną. „Nigdy nie czułem się kochany. Rodzice swoją miłość przelewali na moją starszą siostrę. Zawsze czułem się od niej gorszy i miałem poczucie, że cokolwiek zrobię to i tak nie będzie wystarczająco dobre. Jedyną osobą, na którą mogłem liczyć, była babcia. Ona troszczyła się o mnie i wiedziała, że potrzebuję zainteresowania. Babcia wierzyła, że będą ze mnie ludzie” – mówi. 

Daniel z żalem przyznaje, że jego ukochana babcia nie doczekała dnia, w którym wnuczek odrodził się do nowego, lepszego i przede wszystkim bliskiego z Panem Bogiem życia. 

 

Niezależny

Poczucie braku akceptacji, chęć zaszpanowania przed rówieśnikami, a przede wszystkim szybkie i duże pieniądze przyczyniły się do stopniowego staczania się Daniela. „Kumple zaproponowali wypad do Niemiec na robotę. Pojechałem raz, drugi, piąty. Cel był prosty: rabunek i przemyt. Potem sprzedawaliśmy łupy. Stałem się samodzielny finansowo. Dziewczyna była zadowolona. Tamten czas, to była ciągła zabawa” – wspomina. 

Mężczyzna wyznaje, że pierwszy wyjazd na rabunek będzie pamiętał do końca życia. „Targały mną różne emocje. Wtedy nie był mi znany ten świat. Nie wiedziałem co i jak. Po głowie biegały myśli typu «A co, jeśli nas nakryją?», «Co jeśli wpadniemy?». Wszystkie wątpliwości zniknęły już za pierwszym razem” – dodaje. Kolejne rabunki utwierdzały Daniela w przekonaniu, że nic mu nie grozi. „Miałem zaledwie piętnaście lat, a stałem się panem swojego życia” – podkreśla.

Złodziejska sielanka trwała 5 lat. „To moje wspaniałe życie odbiło mi się czkawką. Zostałem sprzedany przez kolegów. Ktoś na nas doniósł i zostaliśmy złapani” – wyjaśnia. Po raz pierwszy trafił do więzienia nie za swoje czyny. Koledzy wcale mu nie pomogli, wyrok odsiedział.

 

Nieakceptowany

Kiedy wyszedł na wolność, był sam. „Kiedy brama zamknęła się za moimi plecami, stałem się wyrzutkiem społeczeństwa. Bez domu, bez rodziny, znajomych i perspektyw” – opowiada.

Szukał pomocy. Żył w przekonaniu, że może liczyć tylko na siebie. Wyjazd do stolicy wydawał się mu najlepszym rozwiązaniem. „Życie na ulicy było dla mnie czymś nowym. Nie potrafiłem się w tym odnaleźć. Pod opiekę wziął mnie bezdomny. Wprowadził mnie w ten monotonny rytm życia, czyli gdzie można stanąć po zupę, a gdzie można dorobić na parkingu, gdzie zimą można się ogrzać” – wyjaśnia.

Próbował po swojemu naprawiać relacje z bliskimi. Oni stawiali jeden warunek – musisz odmienić swoje życie. On nie planował niczego zmienić. 

 

Odmieniony

Daniel nigdy nie budował relacji z Panem Bogiem. Sfera wiary, religii była dla niego abstrakcją. Pierwszy kontakt z Kościołem miał u sióstr zakonnych, kiedy zaczął przychodzić na posiłek, potem sprzątał i pomagał. „Siostra zaproponowała nam tygodniowy wyjazd do Ojcówka na rekolekcje. «Czemu nie» – pomyśleliśmy razem z kolegą. Gwarantowany ciepły posiłek, miejsce do spania i kąpieli. Perspektywa idealna. O modlitwie w ogóle nie myśleliśmy” – wspomina Daniel.

Dzień, który odmienił jego życie, pamięta doskonale. To był czwartek, 24 lipca 2014 r. „W trakcie rekolekcji przyszedł czas na temat przebaczenia. Ustawiono 5 osób i każda przedstawiała kogoś. Nigdy wcześniej sam z siebie bym nie wstał, a tu nagle poczułem, jak jakaś ręka mnie podnosi i coś każe mi iść. Stałem jako druga osoba. Kiedy wróciłem na swoje miejsce, łzy leciały mi jak dziecku. Na rekolekcjach było około 40 chłopa i każdy miał łzy w oczach” – mówi.

To był moment, który odmienił Daniela, jego serce i życie. „Poczułem ciepło w sercu i radość z tego, że w końcu czuję się kochanym. Wiedziałem, że muszę skończyć z życiem tylko dla siebie, że muszę wyjść do ludzi, zacząć pomagać. Zapragnąłem być blisko Pana Boga, Jemu służyć i być w pełni Mu oddanym. Zrozumiałem, że życie bez Boga jest życiem na skróty i że to nie jest dobra droga” – podkreśla.

 

Zawierzony

Od 4 lat Daniel jest członkiem wspólnoty. Utworzyli w niej grupę, która wychodzi na ulice, aby ewangelizować głównie osoby bezdomne. „Z własnego doświadczenia wiem, że najgorsza jest samotność, poczucie odrzucenia. Bezdomni wiedzą, że wzbudzają odrazę, są odrzucani przez innych. To psychicznie ich dobija. Kiedy osoba bezdomna uświadomi sobie, że chociażby cały świat ją odrzucił, to Pan Bóg ją będzie kochał jeszcze mocniej, wtedy zacznie się jej proces przemiany. I dlatego chcę im pokazać ten właściwy kierunek” – mówi.

Daniel swoje życie zawierzył Matce Bożej. „Poszedłem na pielgrzymkę wraz z osobami niepełnosprawnymi. Po drodze znalazłem duży, brudny kamień w kształcie ludzkiego serca. Włożyłem go do plecaka i niosłem przez 10 dni. Inni pielgrzymi nie dowierzali, że mam go w plecaku, bo nie było po mnie widać, że mam dodatkowy ciężar na plecach. Ten kamień jako symbol mojego brudnego serca zostawiłem Maryi na Jasnej Górze. Wiem, że Ona mnie od tamtej pory ma pod swoją opieką i mnie prowadzi” – zaznacza.

 

Odnaleziony

Mężczyzna przyznaje, że droga z Chrystusem wcale nie jest łatwa. Każdego dnia jednak coraz bardziej ufa Bogu. „Żeby zamknąć ten czarny rozdział w moim życiu, musiałem znów pójść siedzieć. Dwa lata spędziłem za kratkami, ale był to wspaniały czas. Jestem z zawodu ratownikiem medycznym i do pomocy wzięła mnie pielęgniarka, która tam była. Czułem się odpowiedzialny, potrzebny i miałem poczucie, że na wolności ktoś na mnie czeka. Wspierali mnie przyjaciele ze wspólnoty i inni. Sam moment opuszczenia więzienia był dla mnie również symboliczny. Był piątek. O godzinie 15.00, czyli w godzinie miłosierdzia, brama się otworzyła, a po drugiej stronie czekali na mnie przyjaciele z Fundacji Kapucyńskiej – wspomina z uśmiechem i dodaje: – Cokolwiek byśmy nie robili, jakkolwiek byśmy przed Nim nie uciekali, to Pan Bóg nas znajdzie. I nawet, jeśli dostaniemy w życiu niezłego kopa, to na końcu i tak Bóg zwycięży” – mówi.

Oceń treść:
Źródło:
;