Imieniny: Adolfa, Tymona, Leona

Wydarzenia: Dzień Czosnku

Dziedzictwo

 fot. Fotolia.com

Wydawnictwo „Tyniec” obchodzi 30-lecie istnienia. O tym, co je wyróżnia na tle innych wydawnictw katolickich, rozmawiamy z jego redaktorem naczelnym, br. dr. hab. Michałem Gronowskim OSB.

Łukasz Kaczyński: 30 lat Wydawnictwa „Tyniec” to wyjątkowa rocznica.

Br. Michał Gronowski OSB: - Cieszymy się, że już tyle lat możemy wydawać książki, pod którymi już uginają się półki - myślę, że w tych niełatwych, ostatnich latach to dobra oznaka. Nasze wydawnictwo to rozwinięcie starej tradycji, która była obecna w zasadzie od samego początku w środowiskach monastycznych. Nawiązując do słów kard. Stefana Wyszyńskiego, który w Tyńcu powiedział kiedyś, że benedyktyni przyczynili się do ewangelizacji i budowania kultury Europy krzyżem, pługiem i piórem, chcę zaznaczyć, że Wydawnictwo „Tyniec” stara się realizować właśnie ten trzeci wymiar głoszenia Dobrej Nowiny. Mnisi od samego początku zajmowali się przepisywaniem ksiąg, oczywiście najpierw Pisma św. i ksiąg liturgicznych, ale wiemy również, że sami także tworzyli teksty. Ta idea rozwijała się zarówno w czasach średniowiecznych, ale i nowożytnych, kiedy przepisywanie zastąpiło drukowanie. Skryptorium średniowieczne znajdowało się też w Tyńcu, więc nasze wydawnictwo jest bezpośrednim nawiązaniem do tej tradycji. Oczywiście nie przepisujemy ksiąg gęsim piórem, ani nie piszemy rylcem na tabliczce, ale korzystając z najnowszych technologii staramy się wydawać książki, które trafiają do serc i duszy czytelników.

Czym się wyróżnia benedyktyńskie wydawnictwo na tle innych?

- Przede wszystkim tym, że dla wydawanie książek jest wpisane w rodzaj pewnej naszej misji.  Tak, jak nasi współbracia w średniowieczu przepisywali nie tyle dla zysku, co dla jakiejś większej przesłanki teksty antyczne, tak i my staramy się w pierwszej kolejności do tego nawiązywać. Do tego odnosi się też nasza główna seria czyli „Źródła monastyczne”, w której dotąd ukazało się już 99 tomów z przekładami z łaciny czy greki dzieł autorów monastycznych. Niebawem ukaże się również pierwszy tom nowego i całościowego przekładu Filokalii. Myślę, że to, co nas specyfikuje to fakt, że staramy się przede wszystkim udostępniać, popularyzować cały ten bogaty, ponad 1500-letni skarbiec mądrości i doświadczenia środowiska monastycznego, sięgając do pierwszych mnichów w starożytnym Egipcie czy Palestynie, ale również ich kontynuatorów. Teksty, które wydajemy, są zapisem bogatego doświadczenia pokoleń, dotyczącego osobistego przeżywania wiary i słabości, modlitwy i sumienia. Mają charakter historyczny, dokumentujący ważne dziejowe transformacje, co pomaga zrozumieć naszą współczesność i nas w tej współczesności zanurzonych. To także teksty, które pokazują bogactwo ludzkiej myśli, która rozkwita, gdy zostaje poddana Bogu. Myślę że to jest ten rys wyróżniający.

Ale nie tylko…

- Oczywiście odwołujemy się również do pewnej szerszej tradycji, czyli przede wszystkim do tekstów związanych z liturgią czy ogólnie rozumianą duchowością, ale cały czas z akcentem na to doświadczenie monastyczne, które akurat w Polsce nie zdobyło nigdy aż tak wielkiej popularności. Kiedyś na terenie Polski i Litwy było 9 opactw benedyktyńskich, które zostały skasowane. Dlatego też to wielka radość, że obecnie benedyktyni są w Polsce i jest to doskonała motywacja, żeby za pomocą literatury cały czas upowszechniać ten bogaty skarbiec mądrości monastycznej.

Zdarzają się również publikacje niemonastyczne - ostatnio na przykład podręcznik i ćwieczenia do nauki pisania i czytania. Skąd pomysł?

- Tak naprawdę wpisuje się to w starożytną tradycję przepisywania ksiąg przez mnichów. Obrazem mnicha jest człowiek z piórem pochylony nad pulpitem, który przepisuje księgę. Źródła tego są bardzo odległe - można tu wskazać św. Hieronima i grupę jego mnichów w grocie betlejemskiej, którzy przepisywali księgi pisma św. i je tłumaczyli. Zrozumiano już dawno temu, że pisanie jest dla mnicha dobrym zajęciem, bo wymaga skupienia, wytrwałości, uwagi i rzetelności. Paradoksalnie w naszych czasach te umiejętności są warte przypominania. Dlatego też warto uczyć o umiejętności pisania i stąd pomysł na wsparcie wydania takiego podręcznika i ćwiczeń. Zresztą, jak to wyraził nasz XVII-wieczny współbrat: czytanie, a niezapisywanie, jest stratą czasu…

Dlaczego warto sięgnąć po książki z Wydawnictwa „Tyniec”?

- Odniosę się do tego doświadczenia monastycznego, ponieważ ma już ono ponad 1500 lat i samo to wskazuje, że jest trwałe i warto go poznać. Zwłaszcza w kontekście pandemii, niepewności, nerwowości i jakiegoś ogólnego zniechęcenia czasów współczesnych. Warto do tych tekstów starożytnych, może odległych, ale jednak wciąż aktualnych i pełnych mądrości, sięgnąć i poczytać o wytrwałości, sile płynącej z ducha i innych, zapomnianych już często cnotach, które niewątpliwie są dziś bardzo potrzebne.

Oceń treść:
Źródło:
;