Imieniny: Wiktoryna, Helmuta, Eustachego

Wydarzenia: Dzień Metalowca

Świadkowie wiary

jan tyranowski fot. wiki.santojp2.pl

Spotkali się, kiedy Karol Wojtyła miał 20 lat. Skromny mężczyzna zaczepił przyszłego papieża i zaprosił do grupy Żywego Różańca, którą prowadził. Tak zaczęła się ich przyjaźń. Mowa oczywiście o Słudze Bożym Janie Tyranowskim. Jan Paweł II nigdy nie ukrywał ogromnego wpływu, jaki miał na niego ten człowiek. Napisał nawet, że nie wie czy jego powołanie kapłańskie jest zasługą Tyranowskiego, ale na pewno zrodziło się i dojrzewało pod jego skrzydłami. 

 

W tym szczególnym roku, kiedy jeszcze częściej sięgamy do życia i nauczania polskiego papieża, warto pamiętać, że to jakim był, jakim go znamy i pamiętamy nie wzięło się znikąd. Jedną z osób, które wywarły na niego największy wpływ był skromny krawiec z Dębnik, przewodnik i kierownik duchowy młodego Wojtyły. Ks. Michał Szafarski SDB, jeden z wychowanków Tyranowskiego, w książce poświęconej jego osobie odważnie stwierdza, że zapewne nie byłby Karol Wojtyła tym, kim był, gdyby na jego drodze nie stanął Jan Tyranowski.

 

Plan dnia

Ten nieśmiały człowiek nie skończył żadnych studiów teologicznych, ale w okresie okupacji niemieckiej, kiedy działalność katechetyczna księży została bardzo ograniczona, to właśnie jemu powierzono pieczę duchową nad młodzieżą z dębnickiej parafii. W swym mieszkaniu organizował spotkania, na które przychodziło nawet 40 osób, będąc w pełni świadomym, jak bardzo ryzykuje.

Jan Tyranowski wymagał przede wszystkim od siebie i młodzi to widzieli. Jego przykład ich pociągał, bo był autentyczny. Zachowały się notatki Tyranowskiego zawierające bardzo szczegółowy plan dnia. Od godz. 5.00 rano, kiedy wstawał, jego czas wypełniony był modlitwą i pracą. Każdą czynność oddawał Panu Bogu. Do takiego planowania zachęcał także młodzież, aby żadna chwila nie została zmarnowana.

Mimo konkretnego wykształcenia (był księgowym) pracował jako krawiec, bo to pozwalało mu utrzymać mamę i brata oraz wygospodarować czas na rozwój duchowy. Nigdy nie założył rodziny. W wieku 34 lat złożył nawet ślub czystości. Biegle władał łaciną, której nauczył się sam. Udzielał nawet korepetycji z tego języka. Zgłębiał pisma wielkich mistyków: św. Jana od Krzyża czy św. Teresy z Ávili. Kochał różaniec. Był człowiekiem niezwykłej głębi, o czym mówią świadectwa wielu osób. Jego spowiednik, ks. Aleksander Drozd napisał nawet: „Miałem niemały szkopuł z prowadzeniem takiego „alpinisty" duchowego, bo on się wspinał na takie ścieżki i szczyty, których moja noga nie tknęła".

 

Nie był na prymicjach Wojtyły

Pod koniec życia ciężko zachorował. Zapadł na gruźlicę, do jego organizmu wdała się także gangrena. Zaczęło się od ręki, którą w krótkim czasie amputowano. Największym cierpieniem był jednak fakt, że z powodu złego stanu zdrowia nie mógł uczestniczyć w święceniach kapłańskich i Mszy św. prymicyjnej drogiego Karola Wojtyły. Ofiarował wtedy swoje cierpienia w intencji młodego kapłana. Niespełna pół roku później Jan Tyranowski zmarł i spoczął w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Po rozpoczętym w 1997 r. jego procesie beatyfikacyjnym doczesne szczątki Jana Tyranowskiego przeniesione zostały do kościoła św. Stanisława Kostki na Dębnikach.

Jan Paweł II powiedział o nim: „To jeden z nieznanych świętych, ukrytych jak cudowne światło na dnie życia, w głębinach, gdzie zwykle panuje noc. Przez swoje słowa, duchowość i przykład życia całkowicie poświęconego samemu tylko Bogu reprezentował nowy świat, którego dotąd nie znałem. Ujrzałem piękno duszy otwartej na oścież przez łaskę". Ta łaska nie zatrzymywała się na nim, ale przelewała dalej, dosięgając tych, nad którymi czuwał. Spod jego wychowawczej ręki wyszło m.in. 13 kapłanów.

Oceń treść:
Źródło:
;