Imieniny: Wiktoryna, Helmuta, Eustachego

Wydarzenia: Dzień Metalowca

Uroczystości

Chrześcijaństwo pojawiło się w Polsce, jak na kraj europejski, dość późno. Jednak nieomal od momentu chrztu w kraju Polan pojawiały się osoby, które swoim życiem świadczyły o ogromnej wierze. Początkowo byli to ludzie, którzy żyli i nauczali na terenie ziem Piastów, choć urodzeni i wychowani byli w krajach ościennych. Jedną z takich osób jest św. Wojciech, którego Kościół wspomina 23 kwietnia, a w tym roku, ze względu na niedzielę obchody przesunięto na 26 kwietnia.

 

Choć nie wszyscy byli rdzennymi Polakami, to związani są z nadwiślańskim krajem bardzo mocno. Przez swoje ogromne zaangażowanie w krzewienie wiary, służbę Bogu i bliźnim w pełni zasługują na wpisanie ich w poczet polskich świętych.  Pamięć o wielu została zatarta przez mroki historii. Ich imiona gubią się w dziejach, a kult podtrzymywany bardzo lokalnie. Zdecydowanie więcej wiemy o świętych, którzy żyli stosunkowo niedawno.  Właśnie dlatego warto przypomnieć sylwetki świętych żyjących w średniowieczu. Wbrew pozorom stanowią oni bardzo liczną grupę w polskim panteonie zasłużonych dla Kościoła. „Poczet polskich świętych średniowiecznych” ma być wademekum wiedzy o błogosławionych i świętych Pańskich. W tym cyklu przedstawione zostaną sylwetki osób z różnych środowisk – wśród nich są zarówno królewskie córki, zamożni włodarze, prości chłopi, jak i inteligenci z klasztorów.

Pierwszą postacią będzie święty Wojciech. Choć żył w X wieku, to pamięć o nim jest w naszym kraju wciąż żywa. Kościół w Polsce uznaje go za jednego z głównych patronów.

Święty Wojciech na świat przyszedł w 956 roku w czeskich Libicach jako syn Sławnika i Strzeżysławy. Należał do możnego rodu Sławnikowiców, przez matkę był, najprawdopodobniej, spokrewniony z królewską dynastią Przemyślidów.

Wojciech był szóstym synem Sławnika. Początkowo ojciec widział go w roli świeckiego możnego. O tym, że przekazany został na kościelne wychowanie zadecydowała choroba ojca. Złożony ciężką niemocą wymyślił, że tylko oddanie Bogu syna może go uratować. Przywrócony do zdrowia obrał dla syna duchowną drogę życia. Około szesnastoletni Wojciech został oddany pod kuratelę arcybiskupa Magdeburga, Adalberta, na cześć którego w czasie sakramentu bierzmowania przyjął imię Adalbert. 

Wojciech i jego młodszy brat Rzadzim uczęszczali do, cieszącej się wielką renomą, szkoły Oktryka w Magdeburgu. Tam poznawał, między innymi, łacinę, niemiecki i język ludu Lutyków. W 981 roku Wojciech przyjął święcenia kapłańskie z rąk Adalberta. Wkrótce po nich biskup Magdeburga zmarł, a młody kapłan wrócił do rodzinnych Czech.

Po śmierci biskupa Pragi – Dytmara nałożono Wojciechowi sakrę biskupią.  Wybór Wojciecha Sławnikowica był precedensem – duchowny w chwili objęcia biskupstwa nie ukończył wymaganego wieku 30 lat.  Biskup Wojciech postanowił wprowadzić Kościół czeski na nowe tory. Otoczył materialną pomocą ubogich, zdecydowanie sprzeciwiał się wielożeństwu, rozwiązłości, handlowi niewolnikami z krajami muzułmańskimi i intrygom czeskich możnowładców, co w efekcie spowodowało jego konflikt z księciem Bolesławem II. Napięta sytuacja zmusiła świętego Wojciecha do opuszczenia Czech. Wraz z bratem Radzimiem udał się do Włoch.  Przebywając w klasztorze na Monte Cassino planował wyruszenie w pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Pod wpływem przebywającego w tamtejszym klasztorze mnicha – świętego Nila, zrezygnował z podróży do Jerozolimy. Zrzekł się biskupstwa Pragi i  wstąpił do klasztoru benedyktyńskiego św. Bonifacego i Aleksego na rzymskim Awentynie. Zarząd nad praskim biskupstwem przejął biskup miśnieński Folkold (Volkold von Meißen).

W 992 roku Folkold zmarł, a nowym – starym biskupem Pragi miał zostać święty Wojciech.  Przyjąwszy na powrót sakrę Wojciech rozpoczął działanie misyjne na rzecz nawrócenia Węgrów, którzy właśnie podbili sąsiednie tereny dzisiejszej Słowacji.  Niektórzy uczeni sądzą, że to właśnie święty Wojciech ochrzcił króla Węgier Stefana – przyszłego świętego.

Niepokorny, dbający o losy pokrzywdzonych, święty Wojciech znowu był na cenzurowanym. Czara goryczy przelała się, kiedy rzucił klątwę na ród Wrszowców (z ich rozkazu zamordowano na oczach biskupa szukającą w kościele azylu kobietę).  Na niechęć możnych nałożył się konflikt na linii ród Sławnikowiców i Przemyślidów.  Rządzący książę Bolesław II nie przebierał w środkach i wymordował prawie całą rodzinę świętego Wojciecha. W trosce o swoje życie biskup ponownie uciekł do Rzymu.  Współpracujący z księciem biskupi zebrani na synodzie usiłowali zmusić Wojciecha do biskupstwa pod groźbą klątwy. Na szczęście Wojciech zdążył zaprzyjaźnić się z cesarzem Ottonem III. Władca wyprosił u spokrewnionego z nim papieża  Grzegorza V łaskę. Święty Wojciech mógł wybrać między pracą misyjną a powrotem, jeśli Czesi nie wyrażą chęci przyjęcia go. W międzyczasie pielgrzymował do sanktuariów św. Marcina z Tours, św. Benedykta w opactwie Fleury oraz św. Dionizego w Saint-Denis.  Wojciech nie chciał wracać do Czech, znalazł więc schronienie na  dworze Ottona III.  Tam został spowiednikiem i doradcą cesarza. Z Niemiec udał się  do kraju cesarskiego sojusznika Bolesława I Chrobrego, u którego przebywał ocalały z rzezi jego najstarszy brat Sobiesław. W Polsce celem miało być chrystianizowanie Prusów lub Wieletów, których język Wojciech znał. Jednak temu przeszkadzała wojna cesarstwa z Połabianami.

Święty Wojciech udał się do Gdańska, w którym udzielił masowego chrztu. Nakazał także wycięcie świętego dębu. 30 wojów podarowanych mu przez Mieszka I stanowiło jego jedyną ochronę w czasie, kiedy ruszał na terytorium Prusów. Z Wojciechem podróżował także jego  przyrodni brat Radzim i prezbiter Bogusza-Benedykt.  Jak łatwo się domyślić, wyprawa misyjna kierowana przez świętego Wojciecha nie spotkała się z przychylnym przyjęciem. Jedną z wielu przeszkód był brak porozumienia z tubylcami – żaden z członków wyprawy nie znał języka Prusów.  Udało się jednak dotrzeć do jednego z pruskich możnych, który przyjął świętego Wojciecha i jego towarzyszy pod opiekę. 17 kwietnia  977 roku misyjna wyprawa stanęła przed pruskim wiecem, na którym Wojciech z pomocą tłumacza przemawiał, objaśniając zasady chrześcijaństwa. W tekście „Vita sancti Adalberti episcopi Pragensis” (Żywot Świętego Wojciecha) autorstwa benedyktyńskiego mnicha z XI wieku - Jana Kanapariusza możemy przeczytać słowa, które rzekomo wygłosił święty Wojciech do uczestników wiecu.  Z pochodzenia jestem Słowianinem. Nazywam się Adalbert, z powołania zakonnik; niegdyś wyświęcony na biskupa, teraz z obowiązku jestem waszym apostołem. Przyczyną naszej [tu] podróży jest wasze zbawienie, abyście – porzuciwszy głuche i nieme bałwany – uznali Stwórcę naszego, który jest jedynym Bogiem i poza którym nie ma innego boga; abyście, wierząc w imię Jego, mieli życie i zasłużyli na zażywanie w nagrodę niebiańskich rozkoszy w wiecznych przybytkach.

Wystąpienie Wojciecha nie przypadło do gustu Prusom. Nakazali oni misjonarzom opuszczenie ich terytorium.  Nas i cały ten kraj na którego krańcach my mieszkamy, obowiązuje wspólne prawo i jeden sposób życia; wy zaś, którzy rządzicie się innym i nieznanym prawem, jeśli tej nocy nie pójdziecie, jutro zostaniecie ścięci.

23 kwietnia 977 roku na, odpoczywających po mszy odprawionej w świętym gaju w pobliżu granicznej miejscowości Chollin, misjonarzy napadli strażnicy i kapłani świętego gaju.  Jak pisze Jan Kanapariusz, święty Wojciech został zabity uderzeniem topora lub włóczni prosto w serce przez wojownika imieniem Sicco. Według autora ów Prus miał być szczególnie wrogi podróżującym z Wojciechem Polakom, bo z rąk Polan stracił brata.  Ciało świętego Wojciecha zostało zdekapitowane, a odcięta głowa zatknięta na pal. Takie traktowanie było wyrazem pogardy i nienawiści.  Pozostali członkowie wyprawy zostali wygnani do Polski. Nie wiadomo, kto zdjął z włóczni głowę świętego. Ciało Wojciecha wykupił Bolesław Chrobry. Podanie głosi, że polski władca musiał dać Prusom tyle złota, ile ważyło ciało. Sprowadzone szczątki pochowano w Gnieźnie. Dawna tradycja mówiła, że ciało świętego zostało pochowane najpierw w trzemeszeńskim klasztorze  a następnie przeniesione do Gniezna. 

Proces kanonizacyjny świętego Wojciecha odbył się bardzo szybko i już  w  999 roku papież Sylwester II ogłosił biskupa Wojciecha świętym. Posiadanie grobu pierwszego męczennika ułatwiło stworzenie metropolii kościelnej w Gnieźnie w 1000 roku.

Przy  relikwiach świętego Wojciecha spotkali się w 1000 roku w  Gnieźnie cesarz Otton III i Bolesław Chrobry w obecności legata papieskiego. Zjazd Gnieźnieński  miał zarówno znaczenie polityczne, gdyż  zaowocował  uznaniem państwa polskiego przez cesarstwo, jak i znaczenie  kościelne, gdyż przy grobie św. Wojciecha została proklamowana pierwsza polska metropolia: Gniezno, w skład której weszły biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu  i Kołobrzegu. Arcybiskupem gnieźnieńskim został brat św.  Wojciecha – Radzim.

Relikwie świętego spoczywały w Gnieźnie do czasu najazdu Brzetysława Czeskiego na Polskę w 1039 roku.  Zostały one wówczas zabrane do Pragi.  Nie wywieziono jednak wtedy głowy świętego, która jak podają „roczniki polskie” znaleziona została w schowku w katedrze w 1127 roku.  Życiorys świętego Wojciecha przedstawiono na drzwiach gnieźnieńskich. 

Męczeńska śmierć  misjonarza - biskupa Wojciecha i jego rychła kanonizacja odbiły się szerokim echem na całym świecie, rozsławiając imię Polski.  Święty Wojciech szybko stał się głównym patronem Kościoła polskiego. Obecnie święty Wojciech patronuje całej zjednoczonej Europie. Plany snute przez Bolesława i Ottona przy relikwiach Wojciecha były pierwszymi szkicami pokojowego jednoczenia Europy.  Papież Jan Paweł II w 1997 roku w Gnieźnie wyraził to następującymi słowami:

Jako człowiek Kościoła św. Wojciech zawsze zachowywał niezależność w niestrudzonej obronie ludzkiej godności i podnoszeniu poziomu życia społecznego.  Z duchową głębią doświadczenia monastycznego podejmował  służbę ubogim. Wszystkie te przymioty osobowości  św. Wojciecha sprawiają, że jest on natchnieniem dla tych,  którzy dziś pracują nad zbudowaniem nowej Europy, z  uwzględnieniem jej korzeni kulturowych i religijnych.

Tradycja głosi, że święty Wojciech miał napisać pieśń "Bogurodzica". Teza ta nie ma potwierdzenia w historii, domniemywa się jednak, że pieśń pochodząca z otoczenia swiętego Wojciecha mogła być inspiracją dla przybyłych do Polski benedyktynów, od których ktoś zaczerpnął pomysł i ułożył "Bogurodzicę". 

Źródło:
;