Imieniny: Adolfa, Tymona, Leona

Wydarzenia: Dzień Czosnku

Polska

krzyże uczestników edk fot. Archidiecezja Krakowska

W deszczu, a czasem śniegu, przy niskiej temperaturze i w prawdziwie ekstremalnych warunkach. Przez lasy, pola, często w błocie. Od wczesnych godzin rannych do Kalwarii Zebrzydowskiej przybywali uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Stoczyli walkę z drogą, pogodą i własną słabością.

 

Jeszcze przed wschodem słońca na kalwaryjskim wzgórzu pojawiali się pierwsi pątnicy. Najwięcej z nich przychodziło przed południem. Pierwsze kroki kierowali do kaplicy Matki Bożej Kalwaryjskiej, by Jej oddać trud, bolące nogi, czy kontuzje. Maryja – stojąca pod krzyżem Matka – to chyba najbliższa osoba w takich sytuacjach i najlepiej je rozumie, a przede wszystkim, pokazuje coś więcej niż można zauważyć na zewnątrz.

Po przybywających pielgrzymach widać było nie tylko zmęczenie fizyczne, ale i stoczoną w drodze  walkę. Najpewniej droga krzyżowa w tej formie pozwala zobaczyć więcej i więcej osiągnąć. Stałymi elementami wyprawy są samotność, około 40 kilometrowa droga do przebycia z rozważaniem czternastu stacji drogi krzyżowej w milczeniu i trud nocnej wędrówki.

Końcem drogi dla wielu była spowiedź i uczestnictwo w Eucharystii. „Musi boleć, byś opuścił swoją strefę komfortu i powiedział Bogu: jestem tutaj nie dlatego, że masz coś dla mnie zrobić, jestem, bo chcę się z Tobą spotkać” – zaznaczają organizatorzy. Jak spotkać, to i przyjąć. Przyjąć do serca.

Na koniec dnia Plac Rajski był pełen drewnianych krzyży. Zostawili je ci, którzy doszli na Kalwarię. Zostawili, bo zabrali zwycięstwo.

Oceń treść:
Źródło:
;